Co u Państwa słychać? U mnie też nieciekawie. Ledwo skończył się weekend a człowiek już jest zawalony pracą. Pogoda beznadziejna. Jest zdecydowanie za zimno. Pewnie zaraz odpalą piece i smog stanie się nie do wytrzymania. Ciśnienie za niskie a jutro pewnie znowu skoczy i od tych zmian rozboli mnie głowa…Że niby dużo narzekam??? Coś Państwu zdradzę…Państwo też narzekają. Czyli o tym kiedy “źle” stało się “normalnie”…?

Piękne polskie lato, plaża w Krynicy Morskiej i błogość wakacyjnej chwili. Zatopiona w książce co chwilę spoglądam na swoje dzieci budujące zamek i śliczną parę obok nas ze złotowłosym chłopcem. Są ekspresyjni i dosyć głośni. Siłą rzeczy słyszę o czym rozmawiają…ich trzyletnie dziecko po nieudanej próbie zrobienia babki z piasku, rzuca foremkę i krzyczy: “Głupia baba!”. Zakładałam, że chodziło o tę z piasku. Lecz w głębi serca wiem, że miał na myśli jedną z plażowiczek…W końcu chwilę wcześniej jego ojciec narzekał na głupich ludzi – tych, którzy hałasują na wodzie skuterami, jadą rowerem po deptaku dla pieszych i przyprowadzają ze sobą psy. Ona dodawała, że głupie matki nie nakładają dzieciom czapeczek, głupia sprzedawczyni podała niewłaściwy krem do opalania, a już jutro koniec urlopu i znów trzeba iść do tej głupiej pracy. Połączeni utyskiwaniem na głupotę świata najwyraźniej czuli jedność, którą może trudno osiągnąć im na innych płaszczyznach. Nie widzieli chyba jednak, że wspólne narzekanie choć buduje pozorną bliskość, przede wszystkim obniża ich wszystkim nastrój.

Polska narzekająca, czyli: marnie, kiepsko i do bani!

Polacy w narzekaniu wiodą prym. Tak jak ten trzylatek lubimy zrzucić na coś lub kogoś odpowiedzialność. Winą za kiepski nastrój i niepowodzenia życiowe najchętniej obarczamy czynniki zewnętrzne: bo ciśnienie było za niskie, bo pogoda barowa, bo korki na mieście…. O tak! Narzekanie na pogodę, politykę oraz stan polskich dróg i beznadziejnych kierowców to nasze hobby narodowe. Czy zauważyliście pewną prawidłowość? Każdy kierowca, który jedzie szybciej niż my, to istny wariat i pirat drogowy, zaś ten, który jedzie wolniej, potworna ślamazara i niedzielny kierowca. A przecież taka “ja” to wszystko zrobiłabym inaczej! Wystarczyło zrobić szersze drogi, inaczej zaprogramować światła i nauczyć tych wszystkich baranów depnąć gazem kiedy trzeba na prostej, “No jedź, Ty…..!”
Narzekanie jest nam zdecydowanie bliższe niż amerykańskie „I’m fine”, które u nich pada, nawet gdyby właśnie wszystko spadło im na głowę. Postawa „marnie, ale stabilnie” wpisuje się w naszą kulturę od zarania dziejów. Polacy niezmiennie uważają, że kraj podąża w złym kierunku, perspektywy są marne i będzie tylko gorzej. Niesamowite, że taka postawa się wcale nie zmienia, niezależnie od tego co się akurat w danym momencie w naszym kraju i życiu dzieje…

Szybkie i wściekłe. Jak narzeka Polka?

Co ciekawe – nie wszyscy narzekają na to samo. Przykładowo jeśli jesteś kobietą pracującą zawodowo i w towarzystwie innych kobiet, na pewno którejś z naszych koleżanek się oberwie. Może będzie zbyt leniwa albo wręcz przeciwnie – nadgorliwa, małomówna lub gorzej – gadatliwa, zaniedbana albo przykładająca do wyglądu przesadną wagę. W myśl zasady: “Byliby idealni – lecz wad im zabrakło” jak widać, aby zmieścić się w wąskim przedziale pełnej akceptacji, kobiety musiałaby być naszym lustrzanym odbiciem. Co jest oczywiście niemożliwe…
Na drugi ogień idzie zwykle mąż. Bo trudno znaleźć mężczyznę o sercu papieża Franciszka, fizjonomii Brada Pitta, przedsiębiorczości Bila Gatesa i humorze Abelarda Gizy.
I wreszcie dzieci.
– Ciągle chodzę i po nich zbieram – wzdycha moja przyjaciółka – Ubrania w łazience, zabawki w salonie, kubki po napojach rozstawione w całym mieszkaniu.
– To może wprowadź zasadę, aby po sobie sprzątały? – sugeruję nieśmiało.
– Po co? To nie ma sensu – odpowiada.

W tym kraju nie da się żyć! Narzeka Mężczyzna.

Zupełnie inaczej narzekają mężczyźni. W męskim gronie utyskiwanie na żonę bywa rytuałem, który trzeba przejść, aby ugruntować pozycję niezależnego macho. Ale prawdziwe ożywienie następuje, kiedy mężczyźni zaczynają rozmawiać na przykład o polityce. Począwszy od decyzji władz miasta dotyczących sygnalizacji świetlnej, ścieżek rowerowych, tramwajów czy parkingów aż po centralną politykę i wszelkie skandale, którymi ekscytują się media.
– Trzeba stąd wiać – ktoś wreszcie konkluduje i wszyscy zgodnie twierdzą, że jedyne wyjście to emigracja lub alternatywa w stylu „rzucić wszystko i wyjechać w Bieszczady”.
Nikt z nich oczywiście tego nie zrobi, ale przecież jakąś konkluzję tych wszystkich bolączek trzeba podjąć.

Nie zadzieraj nosa! Jak niszczymy dziecięcą kreatywność.

Tymczasem często zapominamy, że jeśli jesteśmy rodzicami, to ktoś z dołu nam się bacznie przygląda i siłą rzeczy naśladuje nasze zachowanie. Czy kojarzycie reklamę auta smart? Zaczyna się od serii siarczystych przekleństw w wykonaniu kilkulatków. „Kto cię tego nauczył?” – pada wreszcie pytanie. „Ty” – odpowiada sepleniący maluch. Okazuje się, że tak przeklinają tylko dzieci rodziców posiadających duże auta, którymi ciężko znaleźć miejsce do parkowania. A wtedy „fuck” samo się ciśnie kierowcy na usta. Tego problemu nie mają właściciele maleńkich zwrotnych smartów, więc ich nieletni pasażerowie mogą zachować słodką dziecięcą niewinność. Ta reklama choć przerysowana, to świetnie przedstawia problem, który opisuję. Przykład idzie z góry. 

Po okresie przedszkola, przychodzi czas na szkołę. Tutaj od pierwszych dni stawia się przede wszystkim na posłuszeństwo. Każda próba wyjścia przed szereg jest źle interpretowana. Nie ma czasu na jednostki. Jeśli ktoś wykazuje entuzjazm i próbuje coś zmienić – najwyraźniej uważa się za lepszego i zadziera nosa. Bezczelnie podważa system, który wychował w końcu nas wszystkich. W państwowej szkole nie ma czasu na amerykańskie “We can do it!”. A my patrzymy podejrzliwym okiem na tych co zamiast narzekać są szczęśliwi.

Nauczono nas wierzyć, że negatywne równa się realistyczne, zaś pozytywne – nierealistyczne – mówi Susan Jeffers. Natomiast świat sam w sobie nie jest ani sprawiedliwy, ani obiektywny. Jest taki, jakim go widzimy. Od nas zależy, na co skierujemy reflektor uwagi, na czym w życiu położymy akcent. Narzekanie zabija w nas sprawczość i kreatywność – zamiast skupić się na rozwiązaniu problemu, zanurzamy się w nim po uszy.

Czy znana jest Was poniższa anegdota?

Jedzie mężczyzna w tramwaju i myśli: – “Żona – zołza, Przyjaciele – oszuści, Szef – sadysta, idiota, Praca – beznadziejna, Życie do niczego….”

A Anioł Stróż stoi za jego plecami i zapisując to wszystko myśli: – “Ale dziwne życzenia i to codzienne te same, ale cóż mogę zrobić, muszę je spełniać…”

Nasze myśli wibrują we wszechświecie i same się realizują! Co byście zatem powiedzieli na jeden eksperymentalny tydzień bez narzekania? Na własnej skórze przekonacie się wówczas, jak często nieświadomie narzekacie nawet na nieistotne sprawy oraz jak bardzo poprawia się jakość życia, gdy wyłączymy wreszcie wewnętrznego marudę. Dla odmiany- pocieszcie się tym życiem przez 1 tydzień – to uzależnia gwarantuję! A nóż-widelec Wam się spodoba i szczęście zamiast ciągłego marudzenia zechce Wam towarzyszyć przez resztę życia???