No i się zaczęło! Szkoła, dziesiątki zajęć dodatkowych, praca na wysokich obrotach, treningi  i wszystko to, co kojarzy nam się z codziennym pędem. Dzisiaj opowiem Wam o tym, jak w gonitwie codziennych obowiązków znaleźć czas na zdrowe żywienie naszych najbliższych. Bo w moim domu, ten obowiązek w dużej mierze spoczywa na mnie…

Styl jedzenia, umiejętność gotowania, smak ulubionych dań, zdrowe nawyki żywieniowe – wynosimy z domu. I trzeba to wyraźnie podkreślić. Dzieci nie nauczą się tego co dobre i zdrowe z teorii – bo w przypadku żywienia, najważniejsza jest praktyka! To mój apel do rodziców, żeby zamiast mówić ” ja Ci to przygotuję, przywiozę”, zapraszali: “zrób to ze mną, pogotujmy dziś razem”. Pisałam Wam o tym już niejednokrotnie jak ważne jest wspólne gotowanie. My mamy taki czas w weekendy. Wspólnie robimy większe zakupy a potem według umiejętności przydzielam chłopakom zadania. Jeden kroi, drugi tarkuje itd. Początki nie były łatwe, tym bardziej, że każdy z chłopaków od najmłodszego do dorosłego ma totalnie inne upodobania i potrzeby. Prawdą jest także, że każdy z nas jada inaczej. Gotowanie zajmuje nam trochę czasu ale jest to też nasz czas wspólny. Jeśli w tej całej codziennej gonitwie, nie nauczymy dzieci umiejętności rozróżniania co zdrowe a co nie, jak się gotuje – to one zanikną. Dla mnie zdrowa żywność, zdrowe nawyki żywieniowe dzieci – są priorytetowe. Ten temat wielokrotnie poruszam nawet wśród znajomych, którzy wiedzą, że mam swoje sprawdzone źródła zakupowe i zawsze chętnie dzielę się przepisami. Dzisiaj na dobry początek jesiennych przepisów. Przygotowałam dla Was 5 złotych zasad, które uważam za kluczowe w codziennej diecie.

MOJE ZŁOTE ZASADY ZDROWEGO ODŻYWIANIA 

Czytaj etykiety – na pewno nie raz zastanawiało Was dlaczego jeden ten sam rodzaj sera raz kosztuje kilkanaście złotych, a drugi kilkadziesiąt. Podobne różnice są w cenie szynek, nabiału, pieczywa i chociażby warzyw. Konkurencja rynkowa sprawia, że producenci walczą o klienta. I zazwyczaj wygrywa niestety ten, który jest najtańszy. A jak sprawić aby produkować najtańsze produkty? Wystarczy zamienić pełnowartościowe surowce tańszymi wypełniaczami jak: barwniki, konserwanty czy tłuszcze trans. 

Robiąc zakupy nigdy nie kierujcie się reklamą, ładnym opakowaniem czy też ceną. Jedynym słusznym sposobem na ocenę jakości kupowanego produktu jest czytanie informacji umieszczonych na etykietach lub znajomość pochodzenia danego towaru. Dobre produkty są naprawdę w zasięgu ręki. I wierzcie mi taka subiektywna “kontrola jakości” jest wymagająca szczególnie w pierwszych etapach zmiany podejścia do zakupów, z czasem będziecie dokonywać dobrych wyborów automatycznie.

Gotuj w domu – gotujemy coraz mniej, potwierdzają to badania Głównego Urzędu Statystycznego: internet i telewizja kradną nam 4-5 godzin dziennie, a my z uporem maniaka powtarzamy, że na nic nie mamy czasu! Gotowanie stało się okazjonalne. Nawet na święta zamawiamy gotowe uszka i pierogi. Kupujemy gotowe, wysoko przetworzone produkty a w domu, wystarczy je podgrzać i zasiąść wygodnie przed tv, gdzie programy kulinarne zapewniają nam namiastkę tego, co powinno kojarzyć nam się z domem. Tracimy wprawę w gotowaniu a nasze dzieci nie mają się od kogo uczyć. Gotowanie to kuchnia, a kuchnia jest sercem domu. Jeśli tam nie tętni życie, to znaczy że powinna zapalić się nam czerwona lampka.

Oprócz kontekstu więzi rodzinnych, które uważam za kluczowe w gotowaniu i wspólnym spożywaniu również, ważne jest także jakość produktów spożywanych poza domem. Jeśli choć raz widzieliście blondwłosą słynną restauratorkę i jej pobite talerze a także pytanie retoryczne programu; “Dlaczego trujecie ludzi?”, to chyba nie muszę nic dodawać. Czar produktu masowego dotyka także restauracje. Znam restauratorów i wiem jak trudno jest im “wyjść na swoje” pnie tracąc na jakości.

Unikaj soli – kolejnym składnikiem codziennej diety, którego nadmiernie nadużywamy jest sól. Opowiem Wam o swoim doświadczeniu…Przed ciążą, mieliśmy z Piotrem swoją ulubioną restaurację – którą stosunkowo często odwiedzaliśmy. Jadałam w niej zazwyczaj jedno i to samo swoje ulubione danie. Po porodzie długo karmiłam dzieci (ponad rok) i bardzo uważałam na to co jem. Moja dieta opierała się na produktach naturalnych i najczęściej gotowanych lub parzonych. Czułam się świetnie. Nadszedł jednak upragniony dzień – zakończenia karmienia i w nagrodę wybraliśmy się do “naszej restauracji” na obiad. Zamówiłam swoje ulubione danie, o którym zresztą śniłam każdego dnia i uwaga! Po 2 spożytych kęsach – nie mogłam ugasić pragnienia a całe danie było dla mnie po prostu niejadalne. Dlaczego tak się stało? Mój organizm odzwyczaił się od nadmiernej ilości soli! To doświadczenie uświadomiło mi jak bardzo zabijamy prawdziwy smak potraw na co dzień! Nawet spożywając dziennie tylko 5 g soli kuchennej w ciągu pięciu lat zjemy jej 18 kg! Zatem każda dodatkowa łyżeczka soli dziennie to tak naprawdę kilogramy soli przyjętej przez nas przez lata. W raporcie z 2003 r. Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) oceniła, że obniżenie dziennego pobrania sodu o 50 mmoli (2,9 g soli) będzie skutkowało spadkiem o 22% przypadków zgonów z powodu udaru mózgu i o 16% z powodu niedokrwiennej choroby serca. Na pytanie, czy warto ograniczać sól w codziennej diecie, odpowiedź wydaje się być więc oczywista.

Zamień smażenie na pieczenie – i wcale nie mam tu na myśli: “Zrezygnuj zupełnie ze smażenia”, bo nie w tym rzecz. Jednak naucz się zamieniać ten proces także na pieczenie/ gotowanie/ parzenie. Smażenie jest smacznym, ale najmniej zdrowym procesem obróbki termicznej mięsa. Tłuszcz na którym smażymy mięso zostaje przez nie częściowo wchłonięty szczególnie jeśli np. smażymy na panierce z bułką tartą. Podczas smażenia powstają szkodliwe związki. A im bardziej „przypalona” jest skórka, tym jest ich więcej. Zdecydowanie zdrowszym rozwiązaniem niż smażenie mięs jest ich pieczenie. Mięso z piekarnika nie jest tak tłuste jak to z patelni, ponieważ jego pieczenie nie wymaga dodatku tłuszczu, gdyż mięso ogrzewane jest gorącym powietrzem. Pieczone mięso ma również niepowtarzalny smak i aromat, ponieważ wydziela swój własny sos.

Jedz 5 porcji warzyw i owoców dziennie – Spożywamy stosunkowo mało warzyw i owoców. Wystarczy zerknąć do sklepików szkolnych: pełno w nich słodyczy, drożdżówek jednak na darmo szukać  w nim banana czy jabłka. Problem ten dotyczy nie tylko dzieci czy młodzieży ale całych rodzin. W ten sposób fundujemy sobie ciągłe zmęczenie i osłabienie – bo nie dostarczamy organizmowi wystarczającej porcji witamin i mikroelementów. Warzywa i owoce są najbogatszym źródłem witamin i składników mineralnych. Korzystnie wpływają na pracę wszystkich naszych narządów a także samopoczucie. Ponadto wiele z nich zaliczonych jest do tzw. antyoksydantów (przeciwutleniaczy), które zaleca się w profilaktyce chorób nowotworowych . Warzywa i owoce to także nieocenieni dostawcy błonnika, który odpowiada za prawidłową pracę układu pokarmowego. Porcja dla wielu z Was w oczach wyobraźni wygląda pewnie jak pełen kosz owoców tymczasem za porcję rozumie się:

  • owoce: np. garść truskawek, malin, porzeczek czy chociażby średnią sztukę jabłka, gruszki, pomarańczy czy szklanka/ kartonik soku
  • warzywa: szklanka soku/ kartonik, średnia sztuka np. pomidora, ogórka czy buraka.

Co byście powiedzieli na podjęcie #WYZWANIA5PORCJI i świadomie zaczęli dodawać warzywa i owoce w różnej postaci do każdego posiłku? To wyzwanie jest podobne do każdej innej zasady, którą opisałam. Najtrudniej jak z każdym nawykiem jest zawsze na początku – później robimy to automatycznie! Wypróbujcie na początku przez 30 dni – gwarantuję, że każdy z Was odczuje różnicę w samopoczuciu.

 

*Wpis powstał w ramach programu sfinansowanego ze środków Funduszu Promocji Owoców i Warzyw. Organizator Stowarzyszenie Krajowa Unia Producentów Soków.