W dobie Ani Rubik, photoshopa i botoksu dostępnego na każdym rogu ulicy – kocham ją jeszcze bardziej. Prawdziwą, szczerą, do bólu niedoskonałą i zabawną nie mniej niż 14 lat temu: Bridget Jones czyli uosobienie prawdziwego ducha Kobiet!
Helen Fielding stworzyła pierwowzór kobiety uniwersalnej, takiej z której każda z nas doszuka się kawałka siebie. Popełnia gafy, porównuje siebie z gwiazdami muzyki POP, walczy z kilogramami i wciąż zmaga z cellulitem. Bridget to przerysowana karykatura tego jakie chciałybyśmy być a jakie jesteśmy w rzeczywistości. Emocjonalne, ze słabościami, często niekonsekwentne. Marzymy o doskonałości Sary Jessicy Parker z “Seksu w wielkim mieście” a jednak to Bridget rozbawia nas do łez, nagle okazuje się, że obserwując jej nieporadność, “mamy tak samo”.
Witajcie w realu!
Nie poznałam jeszcze kobiety, która byłaby w stu procentach zadowolona ze swojego wyglądu i nie chciała niczego w sobie zmienić. Narzekamy na garbaty nos, odstające uszy, zbyt małe usta, za duży rozmiar stopy, za rzadkie włosy, zbyt wyłupiaste oczy…..itp. itd. Ile kobiet tyle kompleksów. I nie próbuj z tym dyskutować, bo nie od dziś wiadomo, że kłócić się z kobietą to tak jakby próbować podpalić ogień albo starać się utopić wodę!
Jakiś czas temu w jednym z butikow, wywiązała się następująca rozmowa, w roli głównej ekspedientka i klientka (kwintesencja kobiecości).
Klienta (przed lustrem) : Ależ jestem gruba, fatalnie wyglądam w tej sukience
Ekspedienta: Pani? Pani wygląda zjawiskowo. Ja to jestem dopiero gruba…!
Klientka: Co? Pani? Pani jest szczupła! Jestem dużo grubsza od Pani!
Ekspedientka: Nie. To ja jestem grubsza.
Klientka (wściekła): Nie! Ja!
Także sami widzicie, łatwo nie jest… Szczególnie jeśli dany kompleks na dobre rozepchał się w naszej głowie. Większość z kobiet w psychicznym samobiczowaniu się osiągnęłaby nie jedno trofeum gdyby przyznawano za to nagrody…Nikt jednak głupoty nie nagrodzi! Bo gdyby nie skupianie się na swoich niedoskonałościach niejedna z nas osiągnęła by w życiu prawdziwe szczyty. Nie tylko nasze czyny i słowa ale przede wszystkim nasze myśli mają moc sprawczą! Ze świadomością własnej wartości i z wiarą w możliwości niejedne drzwi stały by już dziś dla nas otworem.
Idealny czas na zmiany nigdy nie nadejdzie! Bo niech mi ktoś znajdzie racjonalny powód w tak jesienny, deszczowy dzień jak dzisiaj do pójścia na siłownię?
Tymczasem Bridget w III części pt. “Szalejąc za facetem” mieści się wreszcie w upragniony rozmiar 10. Choć wciąż ma wiele wad już wie, jak racjonalnie radzić sobie z kompleksami. To samo dotyczy Agaty Młynarskiej, która nigdy nie wyglądała lepiej niż własnie po przekroczeniu magicznego półmetku. W końcu świadoma siebie pokochała taką wersję jaką jest. Dziękuję Helen Fielding za obraz kobiety dojrzałej, wciąż zabawnej i nie pozbawionej wad ale jednak mądrzejszej o te 20 lat.
Z powieści wyciągnęłam jeden zasadniczy wniosek: Bycie miłym i przychylnym dla siebie samej to wielka sztuka i warto zawalczyć o nią znacznie wcześniej niż Bridget!
DZIEWCZYNY DO BOJU!!!! ŻYCIE CZEKA!!!!!!
Ja lubię dawną Bridget za to, że jest zwyczajna i normalna. Jak każda z nas. Naprawdę niewiele jest takich postaci w kulturze masowej, które są zwyczajne po prostu. Ostatnio oglądałam film “Spódnice w górę”, w którym były kobiety, grube, chude, piękne, z krzywymi zębami, nimfomanki i oziębłe, zdradzające i zdradzane. Cała plejada kobiecych typów zarówno w obszarze wyglądu, jak i charakteru. I dobrze – nie jesteśmy przecież takie same i idealna.
A ja również dopiero po 30-tce czuję że zaakceptowałam siebie. Wcale Nie Idealną 🙂
Ha! a ja mam dopiero 22 lata i już odkryłam swoje “ja” – co lubię, czego nie, co racjonalnie chcę zmienić i jak, w jakim chcę mieszkać wnętrzu, co jeść, czytać… Jest wspaniale, fenomenalnie! 😉
Kolejny doskonały wpis! Własnie mi uświadomił, że czas działać! Dobijam 35;(
Co jak co ale Pani to chyba nie może miec kompleksów! Chociaż prawdą jest że jeśli chcemy w sobie coś znalezc to i tak znajdziemy . Jedyna podobizna to poczucie humoru, ktorego Pani nie brakuje;)
Ja to czasem mam wrażenie, że im ładniejsza dziewczyna tym więcej kompleksów. Nie wiem czemu:)
Wiesz, z tym porównaniem trafiłaś idealnie, każda z nas ma coś w sobie z Bridget jaj patrzy się czym nas zalewają w mediach…
Swietny wpis, Gosiu, chyba wszystkie kochamy Bridget za jej ciagle gafy i slabosci. Tobie jednka uroda znacznie blizej do Anji Rubik 😀 .
Bridget jest wręcz kultowa i ponadczasowa – uwielbiała ją moja Mama, lubię ją ja i założę się, że także moja córka, o ile się jej doczekam, z chęcią przeczyta tę serię 🙂
Dla mnie krokiem milowym w drodze do zaakceptowania siebie była rezygnacja z makijażu. Kilka miesięcy niemalowania się sprawiło, że zaczęłam akceptować swój naturalny wygląd i myślę, że każdej z nas przydałoby się chociaż kilka dni bez makijażu, w ramach eksperymentu (bo w sumie od esperymentu u mnie się zaczęło ;)).
Pozdrawiam 🙂
Uwielbiam ten film, a książki przyznam nie czytałam – ale Bridget jest genialna ! 🙂
A.