Co roku walczę z mitem jesieni szarej, burej, smutnej i deszczowej. Takiej w której “żyć się odechciewa” bo dni są coraz krótsze a poranki chłodne. W weekend ubierz ciepły sweter i wyjdz z najbliższymi do parku. Tam dostrzeżesz kolory, radość i urok spadających liści…Przypomnij sobie jak będąc dzieckiem zachwycałeś się wszystkimi zmianami jakie niesie ze sobą pazdziernik….Wracając, nie zapomnij zabrać wszystkich napotkanych “skarbów”, będą się świetnie prezentować w domowym zaciszu.
Zdobycze, które dzisiaj Wam zaprezentuję nie pochodzą co prawda z lasu tylko a z pobliskiego targu. Kupione za “grosze” dynie ozdobne i wrzos wprowadziły niezwykle magiczną, jesienną aurę przed wejściem do naszego domu.
Życzę Wam jesieni takiej jaką kocham: ciepłej, magicznej o smaku pieczonych jabłek i blasku latarni…
………………nowe nadchodzi.
Rzeczywiście, będąc dzieckiem, czy nawet nastolatką nie marudziłam z powodu nadchodzącej jesieni czy zimy. Tyle dookoła się działo, że zapominałam o marudzeniu 😉 W tym roku też nie zamierzam marudzić.
Pięknie! Podobnie umilam sobie jesień 🙂
Ja zwykle pięknie, ciepło i aż miło się na serduchu robi. Małgosiu, uwielbiam Twoje wpisy i Twój dom, przygarniesz cichą i spokojną blogerkę kulinarną? Mogę Ci z tym dynek wyczarować coś pysznego i ogolnie gotować, piec, smażyć, wąchać wrzosy itp. 😉 co Ty na to?
Uwielbiam… Wrzosy, wrzośćce i wszelkie dary jesieni.
I chryzantemy. Gdyby niue to, że kojarzą się z cmentarzem, całą jesień kwitlyby na moim oknie!