Żyjemy w czasach w których małżeństwa z 30 letnim stażem wzbudzają podziw i uznanie. Rozwody nawet wśród bliskich osób stają się standardem. Co jest więc dzisiaj sekretem udanego związku? Miłość, powie każdy z Was…
W wieku pięciu lat miałam “kolegę” o imieniu Rafał. Wyraz kolega celowo umieściłam w cudzysłowie, bo bardzo się nie lubiliśmy. On natomiast uwielbiał uprzykrzać mi życie doprowadzając do przedszkolnej frustracji czteroletniej dziewczynki. Jego techniki były banalne ale skuteczne. Pech chciał, że w naszym osiedlowym gronie jako jedyni byliśmy rówieśnikami, więc przy jakichkolwiek zabawach typu “dom”, On był “mężem-policjantem”, a ja “żoną” opiekującą się domem i dziećmi.
Rafał był nieznośny do tego stopnia, że któregoś dnia, gdy czekałam na niego z “obiadem” tak go nakarmiłam łopatką piasku, że na drugi dzień przyszedł do nas z mamą na skargę pt. “Gosia otruła Rafałka i całą noc wymiotował”. Tego dnia między naszymi mamami wywiązała się dyskusja, a ja i Rafał byliśmy siłą rzeczy zmuszeni spędzić ze sobą czas i to w jednym pokoju! Przy zabawach moimi lalkami okazało się, że wcale nie jest takim błaznem jak na podwórku i on pomyślał chyba podobnie, bo po godzinie zapytał wprost: “będziesz ze mną chodzić?”
Nasza “miłość” kwitła. Rafał chronił mnie na każdym kroku “byłam nietykalna” na całym osiedlu nawet u starszaków. Dopingował mnie gdy mój starszy brat uczył jeździć na 2-kołkach na rowerze i wspólnie zrobiliśmy z tysiąc “sekretów” pod szkiełkiem. Potem “zerówka” my oczywiście w jednej grupie. Po zerówce bajki u mnie albo u niego…ewentualnie fikołki na trzepaku.
Tak nadszedł czas pierwszej klasy. Ja trafiłam do “A”, On do “D”. Rozpacz! Pomogły jedynie mozolne tłumaczenia, ze przecież będziemy się widywać na przerwach i po szkole… tak było.
Nasze drogi zaczęły się jednak z czasem rozbiegać… ja zapisałam się na tańce, On do kółka plastycznego, ja dostałam różowe “Wigry” on niebieskiego “BMX’a”… Tak się popisywał na tym rowerze, że w końcu powiedziałam mu przy wszystkich dzieciach: “Masz najwolniejszy rower ze wszystkich na osiedlu”! Na co on poczerwieniał od stóp do głów i w nerwach wykrzyczał do mnie “Ty… Ty BIAŁASKO!!!”. Wtedy miarka się przebrała! Nie mogłam przeżyć, że ktoś tak nazwał moją dumę – blond włosy do pasa! Niedługo po tym zdarzeniu, wyprowadziliśmy się z osiedla i słuch po Rafale zaginął.
…dziś wspominam te chwile z uśmiechem przy każdej okazji, gdy rozmawiam z przyjaciółkami o przepychankach damsko-męskich. Paradoksalnie to reguły panujące w relacjach przedszkolaków stają się standardem współczesnych małżeństw.
Błędnie odczytywane hasła: “Sky is the limit”, “Życie jest tylko jedno” lub “Carpe diem” – dają nam poczucie niezależności. Upojeni chwilą przychylności losu, zaczynamy wierzyć że możemy wszystko a świat czeka u stóp. Największe złudzenie współczesnych Ludzi – samowystarczalność. Poddajemy się bez walki a wchodząc w kolejne relacje szybko okazuje się, że problem tkwi w nas.
Czy widzieliście kiedykolwiek zdjęcie poniżej?
Fotografia co jakiś czas obiega internet, zdobywając tym samym miliony udostępnień. Ideał trwałego i szczęśliwego związku nigdy nie był tak deficytowy i jednocześnie silnie pożądany.
Nic nie dane nam na zawsze….
Miłość, która połączyła dwoje Ludzi wymaga ciągłej pielęgnacji, troski i kompromisu. Związek to praca nad tworzeniem codzienności, która nikomu nie uwiera i nikogo nie dusi. To starania nad stworzeniem harmonijnej przestrzeni która nazywa się wspólnym życiem…
Nie ma jednej uniwersalnej rady na szczęśliwy związek. Każdy z nas jest inny i ma inne potrzeby, oczekiwania….dlatego oprócz uczucia ważne jest porozumienie. Dialog w którym z szacunkiem “wygarniecie” sobie wszystko co dobre i co kuleje w Waszych relacjach. Między Kobietą a Mężczyzną często największym problemem jest: wg Niej: “…że On się nigdy nie domyśli” a wg Niego: “…że nie wiadomo o co Jej znowu chodzi”.
Postarajcie się dla siebie – przecież na niczym nie zależy Wam tak bardzo jak na sobie….
Umarłam ze śmiechu, gdy czytałam o łopatce piasku. Wracam do tego fragmentu i śmieję się do siebie, jak głupi do sera. Przyznaję – dawno się tak nie ubawiłam. 🙂 Zachowując bardzo humorystyczne tło, napisałaś świetny post. Cieszę się, że tak wartościowe powstają teraz na blogach.
Ściskam!
Dziękuję Kochana!
Skarbie czy ja o czymś nie wiem? 😉
Hmmm…chyba nie;)
Bardzo dobry post
No jak tak mogłaś otruć Rafałka. 😀 😀
Temat bardzo na czasie. Wierzę, że mimo obecnych czasów, dzięki wzajemnemu wsparciu i pielęgnowaniu relacji, związek będzie mógł się rozwijać i nieustannie przynosić satysfakcję.
To prawda, wspólne życie = wiele kompromisów. Ale to piękne, że mamy dla kogo żyć 😉
świetnie napisane!
Ja mimo wieku staram się wszystko naprawiać.
Zepsuł mi się telefon, superaśny smartfon na którego wydałam miliony (w moim mniemaniu), połamał się, pokruszył. Każdy mówił żeby go wyrzucić i kupić nowy. Uparłam się, wyjęłam szybkę, wyprostowałam metal i dokupiłam nową szybkę z dotykiem. Koszt 100zł.
Po prostu kupić nowe jest łatwiej niż włożyć starania, żeby naprawić stare. I to powiedzenie jak najbardziej się sprawdza.
Niestety.
To prawda. Bycia w związku trzeba się przede wszystkim nauczyć.
Wczoraj przeczytałam w mądrej książce, że ” kochać ” to czasownik – nie mamy danego odczucia miłości raz na zawsze – musimy je po prostu sami czynić na co dzień – każdego dnia kochać – służyć, słuchać, współczuć, doceniać.
” Miłość jest wartością, która potwierdza się przez pełne miłości działanie ” A miłość to uczucie i można je wskrzesić. Trzeba tylko odkryć w sobie tą możliwość.
Cytat z tego zdjęcia trafia w samo sedno.
A.
Małżeństwa powstają z miłości rozwody z braku zrozumienia, nienawiści czy wypalenia. Może być wiele powodów. Warto dobrze poznać się wcześniej. Ale czy jesteśmy w stanie poznać drugiego człowieka na tyle, że powiemy “przeżyję z nim kolejne 50 lat”. Ludzie potrafią się zmieniać. Jednak starajmy się utrzymać małżeństwo i dbać o nie. Skoro ślub może być najpiękniejszym dniem w naszym życiu, to niech reszta życia będzie równie piękna. Pozdrawiam 🙂
świetny wpis, skłania do refleksji 🙂
Świetny blog! Że ja tu wcześniej do Ciebie nie trafiłam. A post w samo sedno.
Zgadzam się, że współczesny świat nie sprzyja naprawianiu, gdzie nawet żarówki produkowane są z ,,datą ważności”.
Czasem lepiej i łatwiej wymienić na coś/kogoś na nowszy model.
Moi rodzice są po rozwodzie i wiem, że to nic fajnego, dlatego w swoim małżeństwie staram się jak umiem. O miłość trzeba dbać, choć wiadomo na niektóre rzeczy wpływu nie mamy.
Pozdrawiam Cię Ania
——-
http://london-lavender.com
Piękne zdjęcie. Jezioro Wulpińskie?
Popieram. I polecam wszystkim małżeństwom i przyszłym małżeństwom DVD z wykładem, stand upem Marka Gungora pt “Przez śmiech do lepszego małżeństwa”. Mówca pokazuje jak pięknie się różnimy, jak sobie wybaczać, jak się zrozumieć i kochać. Genialne i bardzo, bardzo zabawne. Polecam na prezent.
Przedstawię więc i naszą historię 🙂 On 22 lata student Ekonomii na Uniwersytecie Wrocławskim, Ona 21 lat studentka Analityki Gospodarczej na Uniwersytecie Łódzkim. Obydwoje różnie definiują dane określenia, a raczej przeciwstawnie; horror – według niej skarpeta na środku pokoju, nie dosunięta szuflada, według niego wstawanie o 6 na uczelnie po imprezie. Komedia – według niego wygłupy i śmieszne historie, według niej – on. Zaradność – według niej, uczelnia, praca, treningi (gospodarowanie czasu), według niego umiejętność nie wydłubania Sobie oka mieszając herbatę. Pracowitość – ona kolejny dzień 10 h przy książkach, on przez 10 h po 15 minut co godzinę przy książkach. Dramat – ona 4 z zaliczenia, on; brak mleka do kawy. Na co dzień mieszkają ponad 200 km od Siebie, ale pochodzą z jednego miasta, jednak studiują w dwóch osobnych. W kwietniu miną 2 lata, i choć odległość jest spora to widują się często, a wszystko układa się bardzo dobrze. Zawsze jedno może liczyć na drugie, a odległość wzmaga w nich jedynie potrzebę drugiej osoby i tęsknotę. Rzadko w czymś się zgadzają, dużo rozmawiają, są uparci jak osły; ale kochają się nade wszystko.
https://scontent-waw1-1.xx.fbcdn.net/hphotos-xlp1/t31.0-8/12711091_698739636935324_1753852766767010686_o.jpg
Pozdrawiamy 😀
Bardzo dobry post, a stwierdzam to ja, kobieta, która jest ze swoim mężem już 36 lat!
Czytając to miałem uśmiech na twarzy.. ? bo spełniałem każdy punkt, znaczy jestem na dobrej drodze;)